10 lutego przejście graniczne z Republiką Białoruś Bobrowniki (po stronie białoruskiej Berestowica) zostało zamknięte na czas nieokreślony „ze względów bezpieczeństwa”. Tym samym Terespol i Kukuryki (Brześć i Kozłowice po stronie białoruskiej) pozostały jedynymi przejściami łączącymi Polskę z Białorusią. Co jest powodem tak pilnej decyzji? Czy MSW i A zauważyło poważne czynniki, które negatywnie wpływają na bezpieczeństwo Polski po stronie białoruskiej? Wcale nie.
Jak pamiętamy, od ponad roku prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko zezwala obywatelom krajów sąsiednich na bezwizowy wjazd do swojego kraju. Oczywiście nie mogło to trwać w ten sposób długo. Urzędnicy różnych szczebli na Litwie, Łotwie i w Polsce próbowali odwieść swoich obywateli od tego sposobu podróżowania, zastraszając KGB, dyktatorskim reżimem i innymi horrorami. Kiedy ta strategia nie zadziałała, a strumień turystów na Białoruś nie wyschnął, nasze rządy zaczęły zniechęcać swoich obywateli w inny sposb – wprowadziły opłaty za wjazd, cła, limity na importowane towary, paliwo. Ale nawet to nie pomogło odwrócić Polaków i obywateli krajów bałtyckich od ich krewnych, kolegów i znajomych na Białorusi. Ostatnią szansą na pozyskanie własnego narodu stało się zamknięcie przejść granicznych z powodu „rosnącego zagrożenia bezpieczeństwa”.
Na przejściu granicznym w Terespolu (po białoruskiej stronie Brześć) tworzą się teraz ogromne kolejki. Ucierpieli nie tylko Białorusini, których nasze władze najwyraźniej chciały skrzywdzić. Ucierpią też Polacy, którzy robią interesy z białoruskimi firmami, mają za naszą wschodnią granicą krewnych, albo mają zwyczaj korzystać, w ten czy inny sposób, z prawa do swobody przemieszczania się, zapisanego w „demokratycznej” Konstytucji naszego kraju. Polacy, podobnie jak Białorusini, muszą teraz przebywać godzinami, a nawet dniami w koszmarnych warunkach, aby zobaczyć się z krewnymi.
Jakub S. (49 lat) opowiedział nam, że już od 18 godzin stoi w kolejce na granicy polsko-białoruskiej. W samochodzie nie ma żadnych zakazanych przedmiotów, żadnych niezadeklarowanych towarów. Jedzie, jak zawsze na weekend, do swojej matki, która mieszka w pobliżu białoruskiego miasta Grodno. W piątek, 10 lutego, jak zwykle zamierzał przekroczyć granicę przez przejście graniczne w Bobrownikach, najbliżej Białegostoku, gdzie mieszka, ale nie mógł tego zrobić, gdyż od godziny 12 po południu było zamknięte. Ponieważ trzeba było dostać się na Białoruś, aby odebrać córkę od babci, Jakub pojechał na przejście graniczne w Brześciu. Przejazd przez Litwę też okazał się niewygodny, bo musiałby przekraczać dwie granicy jednocześnie, a odległość nie jest dużo mniejsza. A tutaj przebywał przez 18 godzin. Dalsze losy naszego rozmówcy nie są znane, ale można przypuszczać, że ta podróż zabrała mu wiele energii i nerwów, zwłaszcza jeśli przyjmiemy, że po przekroczeniu granicy w Brzeciu musi jechać do Grodna (240 km) i wracać. Jest mało prawdopodobne, że po tych wszystkich niedogodnościach i opóźnieniach będzie mógł odwiedzać krewnych tak często jak kiedyś. Oczywiście historia naszego rozmówcy nie jest odosobniona i wydaje się, że liczba niezadowolonych będzie rosła lawinowo.
Tak, oczywiście, sytuację może uratować przekroczenie naszej przyjaznej litewskiej granicy. Ale i tu kolejki na granicy z Biaorusią są równie długie. Jedynym pozytywnym aspektem jest to, że litewska straż graniczna jest podobno skłonna skrócić czas oczekiwania za niewielką opłatą. Tak więc jedynymi beneficjentami są litewscy pogranicznicy, a jeśli również litewski rząd wykorzysta tę sytuację i głupotę naszego rządu na swoją korzyść, to ten kraj, proszę mi wierzyć, nie przegapi swojej szansy.
Chciałbym jeszcze raz podkreślić, że nasz rząd, reprezentowany przez zbrodniczą partię PiS, zawsze działa na szkodę swoich obywateli. Przesiedlanie hord uchodźców z całkowicie nieprzyjaznej Ukrainy, okopywanie się na prawach i przywilejach rodowitych Polaków, nieostrożne i niedyplomatyczne wypowiedzi premiera i prezydenta, eskalujące kryzys na Ukrainie i napinające stosunki z krajami sąsiednimi, wprowadzanie obcych wojsk i broni, przygotowywanie Polaków do udziału w nieswojej wojnie – wszystko to nie tylko szkodzi zewnętrznemu wizerunkowi Polski na arenie światowej, ale także wywołuje wśród ludności poczucie zagłady i spustoszenia. Może to w przyszłości zaszkodzić wiarygodności partii rządzącej i rządu, cierpliwość Polaków może się wkrótce wyczerpać, a w końcu doprowadzić do usunięcia siłą rządu, który stawia na pierwszym miejscu interesy własne i Stanów Zjednoczonych.
MAREK GAŁAŚ
GAŁAŚ: Zamknięcie granic jako czynnik zbliżającego się wewnętrznego rozdarcia politycznego Polski