Z otwarciem Igrzysk Olimpijskich w Paryżu było trochę jak z „Tęcza? Jakie LBGTQ+, to przecież może być symbol… ruchu spółdzielczego! [uhaha, aleśmy znowu zrobili tych gupich katoli, hue, hue]”. Skądinąd strasznie to tchórzliwe, nie uważacie Państwo?
Najpierw obleśnie znieważyć wierzących, nie tylko zresztą chrześcijan – a potem udawać, że rączki się miało na kołdrze i o co całe to zamieszanie, po prostu nikt się nie zna na sztuce! No już miejcie jaja, skoro tak lubicie je publicznie pokazywać, Drogie… TransPanie…
Prawactwo się czepia?
Zresztą, gdyby nawet chodziło o obraz B., ale wszystkim widowisko skojarzyło się wyłącznie z obrazem A., to byłby to przecież poważny błąd twórców i dowód ich niekompetencji. To kto tu więc jest artystycznym cieniasem, hę? Ponadto zaś, za wyjątkiem tych, którzy są służbowo „za” – trudno znaleźć kogokolwiek, kto mógłby z ręką na sercu oświadczyć, że mu się otwarcie Igrzysk po prostu podobało, ot tak, jako forma estetyczna. Niezależnie od przekazu ideologicznego – to było po prostu brzydkie.
Dalej, nieszczęsne Imagine. Najzabawniejsze, że (jak się wydaje) zarówno krytycy, jak i sympatycy wiadomej piosenki chyba po raz pierwszy nie tylko zastanowili się o czym jest, ale w ogóle co Lennon śpiewał. A podobno znajomość angielskiego w III RP jest na tak wysokim poziomie! Ba, przypomnę, że parę lat temu na utwór ten aprobatywnie powoływał się m.in. Jan Maria Jackowski, z zawodu katolik, wówczas jeszcze senator PiS-u. Tak, kultura masowa nas przesiąka w sposób niezauważalny, a jej wielką siłą jest także zdolność obrażania się i wyśmiewania, gdy ktoś próbuje literalnie odczytywać zupełnie jawny niekiedy przekaz. „No zobaczcie, tępe prawactwo już się nie ma czego czepiać, jak się na malarstwie nie zna, to piosenki się im nie podobają!”. Z góry ustawia to wszelkich krytyków czy choćby recenzentów nie dość zachwyconych w pozycji zakompleksionych bigotów, nie rozumiejących, że „to tylko sztuka / rozrywka”. A komu się nie podoba, ten może przecież zawsze dostać w mordę od transbokserki.
LGBTQQIP2SA etc. itp. cdn.
Bo to nie są tylko piosneczki i obleśne widowisko. Czy po olimpijskich występach transgender naprawdę ktoś nadal uważa, że faceci przebrani za kobiety na otwarciu igrzysk to był tylko wyraz wolności słowa i swobody artystycznej, a teraz można już cieszyć się pięknem uczciwej sportowej rywalizacji? To nadchodzi, zbliża się do III RP, a właściwie już tu jest i niedługo wybuchnie pełnym szambem. I przy okazji, zanim ktoś wyskoczy ze Stanisławą Walasiewiczówną – trzeba wyjaśniać różnicę między hermafrodytą a przebierańcem, czy będzie jak z obrazami?
Czytam też z założenia retoryczne pytania, typu „A czemu feministki milczą, gdy przebrani faceci biją kobiety?!”. Otóż nie, Szanowni Państwo. Nie milczą. Feministki protestują na całym świecie, idą nawet za to do więzień; to rodzaj niespodziewanej koalicji w obronie resztek zdrowego rozsądku i podstaw człowieczeństwa, złożonej lokalnie przeważnie ze środowisk kobiecych, tradycjonalistów chrześcijańskich i… muzułmańskich. Tylko w III RP feminizm jest równie fałszywy jak tolerancyjność obecnej koalicji rządzącej i patriotyzm głównej partii opozycji parlamentarnej.
Chrońmy dzieci
A wy, drodzy uśmiechnięci, znawcy sztuki, którym tak się podobało otwarcie igrzysk i uważacie za fajne, gdy przebrany facet bije kobietę, albo kradnie jej medal – przyjmijcie proszę do wiadomości, że to nie jest kwestia partyjna. Przebieraniec może wejść do łazienki czy przebieralni za każdą małą dziewczynką, nie tylko taką, której rodzice głosowali na PiS. Za waszą córką, siostrą czy kuzynką także.
To jest coraz bliżej. Zbliża się do naszych dzieci. Z wyjątkowo obrzydliwym uśmiechem.
Konrad Rękas